Etykiety

foto (369) music (101) osobiste (284)

środa, 8 grudnia 2010

Berlinische Gallerie czyli Nan Goldin, Arno Fisher, Emil Otto Hoppe...


Obok C/O kolejnym ważnym przystankiem berlińskiego Miesiąca Fotografii jest z pewnością Berlinische Gallerie. W tym roku jest w niej wystawionych kilku znakomitych fotografów i fotografek.
Pierwszą z nich jest Nan Goldin pokazująca w większości nieznane do tej pory fotografie wykonane w latach 1984-2009 podczas kilku pobytów w stolicy Niemiec. Berlin był i jest ważnym punktem na mapie dla arystki, w jednym z wywiadów powiedziała kiedyś, że czas spędzony w tym mieście był najlepszym okresem w jej życiu.
Pokazane fotografie to głównie portrety jej przyjaciół, krewnych, kochanków i kochanek, wykonane w barach, na dworze lub w squacie, w którym mieszkała w latach 80-tych.


Kolejnym wartym uwagi artystą jest Arno Fisher. Znany najbardziej ze zdjęć reporterskich wykonanych głównie w socjalistycznym Berlinie, ale również w takich miastach jak Moskwa czy Poznań. Większość pokazanych w galerii prac to właśnie czarno-białe reportersko-uliczne zdjęcia.
Mnie jednak zaskoczyły zupełnie i najbardziej zainteresowały dwa cykle polaroidów, wystawione w samym środku sali. Pierwszy cykl to fotografie wykonane w ogrodzie, stanowiące impresję na temat kwiatów, krzewów, sprzętów ogrodniczych, ale i ludzi (zapewne najbliższej rodziny) w nim przebywających. Fisher stworzył obrazy wymagające skupienia, dostrzeżenia gry kolorów i kształtów, pokazując przy okazji wysoką świadomość specyfiki medium jakim jest Polaroid.
Najbardziej kontemplacyjną częścią cyklu jest 15 fotografii jednego kamienia, sfotografowanego w różnych porach dnia i roku (a raczej lat - cykl jest datowany 1977-2007). Mimo prostoty motywu tą serię można oglądać bez końca. Jak dla mnie to jedno z fotograficznych odkryć tego roku. Dodatkowo ciekawe przez to, że będące autorstwem znanego fotografa, aczkolwiek znanego z kompletnie innego rodzaju zdjęć.




Ostatnią wystawą w galerii, na którą tak naprawdę najbardziej się nastawiałem, jest wystawa Emila Otto Hoppe. Fotograf urodzony w 1878 roku był jednym z najważniejszych niemieckich fotografów międzywojennych. Znany był głównie z portretów, które wykonywał z początku najważniejszym osobistościom tamtych czasów, a w późniejszym okresie ludziom anonimowym. Stworzył w ten sposób serię, którą możnaby porównać do słynnej "Antlitz der Zeit" Augusta Sandera powstałej mniej więcej w tym samym czasie.
Mnie jednak najbardziej ciekawiły industrialne klimaty, którym również Hoppe poświęcił sporo klisz. Port w Hamburgu, fabryka Siemensa w Bochum, huty stali w Mulheim i Dortmundzie - fotografie będące dzisiaj bezcennym dokumentem, pokazują ogromną fascynację Hoppego dynamiką i energią ukrytą w kształtach i strukturach przemysłowych. Pierwsze słowo, które przyszło mi do głowy oglądając te zdjęcia to *poezja*. Później dopiero wczytując się w życiorys fotografa dowiedziałem się że w 1930 roku napisał on esej pod tytułem "Poezja żelaza i stali". Chyba lepiej nie możnaby określić tych fotografii.


Brak komentarzy: